piątek, 27 listopada 2015

Megance

Z cyklu: "O rodzajach tańca orientalnego słów kilka", czyli dzisiaj na warsztat bierzemy kategorię:
Megance

Megance, mejanse, megeance - ile pisowni, tyle samo odmian wymowy: meżans, meząsę, meżanse...
Jest to dość specyficzny gatunek klasycznego tańca orientalnego - stworzony specjalnie na potrzeby wielkich scen. Jest to typowy gatunek turniejowy, ponieważ ze względu na swoją wewnętrzną różnorodność, daje tancerce naprawdę szerokie pole do popisu w zakresie stylistyki i techniki. 
Sama nazwa, prawdopodobnie wywodzi się z języka francuskiego: "mise-au-scene" - przystosowany do sceny. Jako utwór muzyczny jest to określenie melodii, której używa się na potrzeby wejścia na scenę. Najbardziej znane tancerki, często mają megance skomponowane specjalnie pod nie - aby ukazać ich temperament, styl, ulubione rodzaje tańca orientalnego...
Kostium typu bedleh.
fot. Janusz Nowak

Megance tańczymy w bedlehu, czyli chyba najbardziej charakterystycznym stroju w tańcu brzucha. Jeśli zaś o rekwizyty chodzi, to wykorzystujemy głównie woal - i to przede wszystkim na wejściu, by potem móc się go zazwyczaj "pozbyć".
Kostium typu bedleh i woal.
fot. Adam Korzeniowski
Zatańczenie megance, to nie taka prosta sprawa! Aby odpowiednio zinterpretować ciałem duszę Orientu, tancerka powinna znać się na różnym rytmach arabskich i potrafić zmieniać nastrój tańca - czasem o 180 stopni! Najpierw dynamiczne wejście na scenę, prezentacja siebie, potem szczypta folkloru...zmysłowe zatrzymanie tempa w taqsim, po chwili powrót do folkloru, czasem drum solo, na koniec dynamiczny finał... Sporo roboty do odtańczenia, prawda?
Utwory megance mogą zawierać w sobie (i zazwyczaj zawierają):
  •  dynamiczne wejście, tzw. entree, bardzo często do rytmu malfuf, ewentualnie ayoub.
  •  beledi, czyli Wasz moment na oddanie muzyki sercem...i biodrem!
  •  zwolnienie tempa w taqsim (usłyszycie akordeon lub inne rzewne instrumenty)
  •  szczypta folkloru, np. skoczne saidi.
  •  drum solo - czyli popis umiejętności i techniki do czystych bębnów.
  •  finale, czyli efektowne zakończenie układu. Bardzo często ta część jest również dynamiczna i nawiązuje stylistyką do entree.

Kolejność i częstotliwość występowania poszczególnych części może się oczywiście zmieniać. Życzę Wam dużo cierpliwości w poszukiwaniu idealnej muzyki pod Was - pod Wasz temperament, nastrój, Wasze możliwości, ulubione rytmy... i oczywiście życzę samych wspaniałych układów do megance :)

niedziela, 23 sierpnia 2015

Zwolnij, kobieto!


W dobie fast foodów, jak najszybszej komunikacji, szybkiej obsługi i w ogóle wszystkiego "raz, raz, tempo!", bardzo trudno nam zrozumieć, że mimo tego całego życiowego pośpiechu, pewne rzeczy będą zawsze szły swoim rytmem. Dużo wolniejszym niż tego sobie życzymy.

Część z Was (w tym także i ja), czasem próbuje naginać możliwości swojego ciała, nie biorąc pod uwagę, że ciało rządzi się swoimi prawami...i swoim własnym tempem zmian. Za dwa tygodnie masz występ. Musisz wyglądać przynajmniej dobrze. Wiele z nas zaraz sobie pomyśli: dlaczego by nie skatować się przez te dni jakąś dietą głodową? Ograniczę racje żywnościowe do minimum, zwiększę ruch do maksimum, a efekt osiągnę szybko!
Szybko, ale niestety nie na długo.

Pewnie nie raz też zdarzało Ci się wyjść z zajęć z tańca z pewnym niedosytem.
- Jak to możliwe, że nie potrafiłam dzisiaj zrobić perfekcyjnie tego nowego ruchu?

Albo może przykład bardziej osobisty, bo jeszcze niedawno całkiem aktualny, czyli rozterki joginki:
- Jak to możliwe, że nie potrafię jeszcze stawać na głowie?
Wobec tego ogromnego dla mnie problemu, ignorowałam swoje własne predyspozycje ciała. Chciałam mieć efekt już i teraz, nie interesowało mnie, czy moje ciało jest na to gotowe. Trenowałam prawie każdego dnia, aż do momentu, gdy odczuwałam silny ból w kręgu szyjnym, który uniemożliwiał mi dalszy trening. Gdy uraz się zaleczył, kontynuowałam to, co sobie postanowiłam. I tak na zmianę.
Po pewnym czasie, gdy mimo starań, pozytywnych efektów nie było za bardzo widać (za to te negatywne owszem), dałam sobie spokój. Trenowałam dalej jak zawsze, ale już nie skupiałam się tak na tym jednym aspekcie. Robiłam swoje, ale nie miałam już żadnych konkretnych aspiracji.
I już.
Pewnego dnia po prostu stało się. Zrozumiałam ruch, tak zwyczajnie. Nie było żadnych fajerwerek, ani treningu wyciskającego mi łzy z oczu. Właśnie w momencie, gdy zdecydowałam się "odpuścić" - spróbowałam i nagle okazało się, że potrafię.


Co znaczyło odpuścić? Oczywiście nie coś w stylu "przestanę się tym w ogóle zajmować, najlepiej w ogóle zrezygnuję z jogi", tylko raczej "będę ćwiczyć dalej, ale w zasadzie czy to umiem czy nie...nie jest to już dla mnie takie ważne". 
Była to dla mnie prawdziwa lekcja! Zrozumiałam wtedy wiele, chociażby fakt, że do pewnych rzeczy trzeba dorosnąć. Również i do jogi. Doprawdy, jak dziecinna byłam myśląc, że mogę memu ciału rozkazywać, jak mi się podoba. A oto okazuje się, że ono wie lepiej, kiedy jest na coś gotowe. Umysłem mogę przyspieszyć postępy, ale mogę je też blokować...

Tak jest też z tańcem.
Nie martwcie się, jeśli dziś nie potraficie jakiegoś ruchu. Zaufajcie swojemu ciału, dajcie mu czas. Nie róbcie nic na siłę, na już. Starajcie się zawsze, ale nie uzależniajcie radości z tańca, czy ćwiczeń ogółem od osiąganych efektów. Róbcie dalej swoje, trenujcie, bawcie się tańcem. Umiejętności przyjdą same. Tak po prostu, z upływem czasu, zwyczajnie. Cierpliwości, a wszystko pójdzie dobrze :)

Tutaj droga jest celem...a szczyt osiągamy gdzieś po drodze...

niedziela, 28 czerwca 2015

Kohl - magia arabskiego spojrzenia

Kilka słów o tajemniczym orientalnym spojrzeniu, będącym esencją arabskiej urody...


Około rok temu otrzymałam od kogoś pewien specyfik, który arabskie kobiety nakładają sobie na oczy - przywieziony wprost z Maroka. Był to kohl (zwany też kajal), czyli naturalny ziołowy preparat, który poza intensywnym działaniem pigmentacyjnym, działa na oczy także pielęgnacyjnie. Znany już w czasach starożytnych, powszechny szczególnie wśród monarchiń i kobiet zamożnych, stosowany zarówno dla urody, jak i w celach zdrowotnych.
Z ręką na sercu polecam, zwłaszcza, gdy cierpicie na zapalenie spojówek lub jęczmień. W tym wypadku kohl znacząco pomaga usunąć dolegliwość i nie musicie przez ten czas rezygnować z makijażu oka.

Wersji kohlu jest kilka. Może być on w postaci miękkiej kredki do oczu - wygląda jak czarna szminka i podobnie jak szminkę, łatwo się go nakłada, ale także bardzo łatwo go złamać. Trzeba być po prostu ostrożnym przy nakładaniu.
Kohl w kredce.
Źródło: http://static.wizaz.pl/kosmetyki

Ja dysponuję drugą wersją, sproszkowaną. Szklanym aplikatorem nakładamy na oczy pigment. Najlepiej trzyma się na linii wodnej powieki - aż do kilku godzin! 
Najłatwiejszy sposób aplikacji, to przyłożenie aplikatora do zewnętrznego kącika oka, zamknięcie powiek i "przejechanie" aplikatorem wzdłuż linii powiek. Buteleczka na zdjęciu jest bardzo malutka, jednak sam produkt jest naprawdę wydajny!


Kohl Surma Al-Sherifain

Kohl jest specyfikiem naturalnym i nie powoduje podrażnień oka, ale nawilża je i oczyszcza, jednak sam moment aplikacji wersji proszkowej jest hm...nietypowy. Przez chwilę pojawia się uczucie mrowienia, trochę chłodu - co wrażliwsze oczy mogą zacząć lekko łzawić. Nie martwcie się, objawy te ustępują po około 30 sekundach. Dodatkowo, dzięki zwężaniu się naczyń krwionośnych, rozjaśniają się nasze białka, przez co oczy i sam makijaż wydają się jeszcze bardziej wyraziste.

Zdarza się to już coraz rzadziej, jednak chciałabym Was uprzedzić, że część produktów tego typu może zawierać ołów i/lub rtęć.Co prawda od 2010 r. do obiegu zostały dopuszczone wyłącznie produkty nie zawierające trujących substancji, ale i tak uważam, że ostrożności nigdy za wiele. 
Poniżej zamieszczam sprawdzoną listę kohli bezołowiowych, aby nieco ułatwić Wam przyszłe zakupy.

Kohle bezołowiowe:
- Surma Al-Sherifain 
- Herbal Kohl Kajal Eyeliner
- Shahnaz Husain
- Himalaya Herbals Kajal



Co ciekawe, arabscy mężczyźni także stosują kohl, by uchronić się od różnych chorób oczu spowodowanych wszechobecnym pyłem piaskowym. Czasami stosują go też dzieci, a nawet niemowlęta zaraz po urodzeniu - by podkreślić ich spojrzenie i uchronić je od wszelkiej maści zazdrosnych demonów, w tym od diabła w samej osobie...

Podsumowując, kajal/kohl jest bardzo wydajny, jego efekty utrzymują się na długo, w dodatku jest to produkt naturalny. Jedynym minusem jest raczej mało wygodna aplikacja wersji proszkowej, jednakowoż jest to coś, co warto wycierpieć, dla obietnicy utrzymania się makijażu przez około 5h ;)
Polecam wszystkim tancerkom orientalnym, ale także tym osobom, które pragną przerzucić się na produkty naturalne, nie rezygnując jednak z pięknego makijażu :)

sobota, 21 marca 2015

Saidi

O egipskim folklorze słów kilka, czyli w tym wpisie mowa będzie o skocznym tańcu, którego nie sposób pomylić z żadnym innym – saidi. Sam taniec wykiełkował w rejonach Górnego Egiptu, a jego charakter zmieniał się na przestrzeni lat, by osiągnąć swą teraźniejszą formę.
fot. Michał Słomiński

Jak na załączonym obrazku widać, saidi tańczymy w nieco innym stroju, niż przywykłyśmy do tego na zajęciach, czy też na filmikach o tańcu. Ta dopasowana suknia (często w podłużne pasy) z rozcięciem na nogach i zazwyczaj na biuście, nosi nazwę Galabija. Jest to typowa „podomka”, odzież, w którą przyoblekamy się chodząc po domu. Nie jest to jednak absolutna reguła; spotkać można kobiety, które wychodzą w takim stroju także na zewnątrz. Do takiego stroju scenicznego przywdziewamy chustę na głowę, a także na biodra.

Jak to często w folklorze (każdego kraju) bywa, taniec kobiecy różni się od tańca męskiego.

Męska wersja saidi nosi nazwę tahtib, słowo to oznacza walkę na kije. Była to starożytna sztuka walki, wywodząca się z czasów faraonów. Uznawana jest za najstarszą egipską formę walki, jaką udało się zachować do dziś. W dzisiejszych czasach jest to taniec tylko imitujący walkę. 
źródło: www.tahtib.com


Strój mężczyzny w tym gatunku tańca składa się z charakterystycznego zawoju na głowie, długich spodni, a także dwóch galabij z szerokimi rękawami.
Tancerz używa jednego lub dwóch kijów, które zrobione są z bambusa. Kij ma kojarzyć się z męskością, min. z fallusem, toteż kobietom nie wypada tańczyć tego gatunku tańca. Oczywiście, istnieją zagorzałe wielbicielki tahtib. W takim wypadku, powinny tańczyć przebrane za mężczyznę.
źródło: www.ahmed-fekry.com
Kobieca wersja tańca z laseczką - Raqs Assaya, gdzie assaya oznacza bambusową laseczkę owalnie zakrzywioną na końcu, cechuje się zdecydowanie mniejszą ilością agresji, za to sporą dozą flirtu. Niektóre źródła podają, iż styl żeński jest swoistą parodią tahtib. Rekwizyt tancerki jest zdecydowanie lżejszy od bojowego kija, za to bardzo często bogato zdobiony w metalicznie połyskujące cekiny. Ruchy tancerki bogate są w charakterystyczne podskoki, naskoki mające przypominać stęp konia. Ważna jest mimika - tancerka powinna wyrażać radość, energię, pewną żartobliwość. Tańcząc w duecie z mężczyzną, trzeba pamiętać, by dało się odróżnić naszą płeć po samych ruchach - kobiety tańczą bardziej kobieco, bardziej delikatnie, zdecydowanie nieagresywnie...
fot. Michał Słomiński



Najczęściej spotykane instrumenty w tym gatunku to mizmar (charakterystyczny wrzynający się w uszy dźwięk), mijwiz (też nie zna litości dla ucha), a także darbuka będąca bębnem kielichowym.

Mijwiz
źródło: www.worldhitz.com

Mizmar
źródło: www.ebay.com

Darbuka
źródło: www.cdn.timesofisrael.com/

Saidi charakteryzuje się także rytmem o nazwie...saidi (przynajmniej się nie pomiesza). Rytm ten jest dość powszechny, występuje nie tylko w utworach o charakterze ludowym, ale także w tych nowoczesnych, w tym i w drum solo. Saidi rozliczamy na 4, gdzie "dumy" przypadają dokładnie w miejscach rozpisanych w tabelce. Najłatwiej nauczyć się rytmu, czytając na głos rozpiskę, uwzględniając także pauzy.
1i2i3i4i
DumTak–––DumDum–––Tak–––
Dum Tak, Dum Dum Tak :)
Jeśli jeszcze nie potraficie zaśpiewać rytmu, posłuchajcie poniższego utworu. Nie skupiajcie się na ozdobnikach, a spróbujcie wyłapać tylko Dum Tak, Dum Dum Tak. Istnieje także wariant z dwoma "Dumami" na początku, ale teraz skupimy się na tym najbardziej powszechnym:


Miłego śpiewania w rytmie saidi... :)

wtorek, 3 marca 2015

Monetki w tańcu brzucha

Nie musisz być znawcą, by od razu poznać charakterystyczny element stroju tancerki brzucha.
Tak, mam na myśli kolorowe (choć z doświadczenia wiem,
że najczęściej jednak czarne) chusty z poprzyszywanymi dźwięczącymi monetkami. Jest to ładny akcent ubioru treningowego, w dodatku pozwala uwidocznić nawet najdrobniejsze ruchy bioder. Jak rynek długi i szeroki, tak tancerka ma przed sobą cały wachlarz możliwości skompletowania stroju specjalnie pod swój gust. Obecnie dostępne są chusty z koralikami, frędzlami, cekinami i oczywiście z monetkami.

Źródło: http://www.alimahscloset.com/

Rozumiem koraliki, czy też frędzle. Skąd jednak pomysł na monetki?
Na ten temat istnieje kilka teorii. 

Najpopularniejsza z nich zakłada, że chusty z monetami pochodzą od grup romskiego pochodzenia podróżnych tancerek Ghawazee, co w wolnym tłumaczeniu oznacza "Łowcy Serc". Tancerki zazwyczaj ubrane były w luźne spodnie typu "haremki", kaftan, a biodra opasywały chustami. Ich taniec nie należał do najsubtelniejszych, a pełne dzikości i temperamentu ruchy bioder u wielu odbiorców budziły podziw i zgorszenie jednocześnie... Tańczącym rzucano monety pod stopy, tak więc po zakończonym występie, można było pozbierać swój dorobek. Nie posiadając żadnych bezpiecznych miejsc, by móc ukryć swoje pieniądze przed złodziejami, tancerki wszywały monetki do specjalnych kieszonek zrobionych w ich chustach. Z czasem praktyka ta zdawała się być podsumowaniem umiejętności tancerki. Ta, która posiadała najwięcej monet, była najlepsza tancerką. Stąd już tylko krok do teorii, iż z czasem Ghawazee zaczęły przyszywać swoje trofea nieco na zewnątrz, dając początek dzisiejszym chustom takim, jakie je znamy.
Źródło: http://egiptulblog.yolasite.com/


Inna z teorii bazuje na fakcie odnalezienia erotycznego-satyrycznego papirusu z Turynu datowanego na czasy Nowego Państwa Egiptu. Na kilku scenach widnieje postać kobiety noszącej pas z poprzyszywanymi monetkami. W związku z tym powstała teoria, jakoby egipskie kobiety zakładały przy pracy owe pasy na biodra, by z każdym ruchem tworzyć zmysłowy, hipnotyzujący dźwięk. Zakładano też, iż ówczesne tancerki także ubierały tego typu chusty na biodra - na to jednak nie znaleziono jeszcze potwierdzenia...


czwartek, 12 lutego 2015

Zalety i korzyści płynące z tańca brzucha

Taniec brzucha jest pełen niespodzianek. Jednak z pewnością niespodzianką nie będzie dla Was fakt, iż regularne uprawianie tej dziedziny sportu i sztuki przynosi wymierne korzyści zarówno dla ciała, jak i dla duszy.

Korzyści płynące z tańca brzucha pozwoliłam sobie podzielić na fizyczne i duchowe.
fot. Adam Korzeniowski


Zacznijmy od strony stricte materialnej, namacalnej, słowem - fizycznej...

1. Taniec brzucha ujędrnia uda oraz pośladki. Wzmacnia ogólną kondycję, a także mięśnie brzucha, miednicy, pleców, ramion i nóg. Pomaga utrzymać ładną, wyprostowaną sylwetkę.

2. Taniec brzucha rozluźnia plecy (które w dzisiejszym siedzącym trybie życia są szczególnie narażone na rożnego rodzaju napięcia) oraz miednicę. 

3. Taniec brzucha nie sprawi, że w magiczny sposób zrzucisz całą nadwagę, ale z pewnością pozwoli Ci w przyjemny sposób zgubić parę centymetrów tu i ówdzie... 

4. Nim się obejrzysz, będziesz mogła się pochwalić wspaniałym wcięciem w talii.

5. Taniec brzucha, poprzez szereg ruchów opartych na izolacji, wspaniale uczy świadomości ciała i koordynacji ruchowej.

6. Taniec brzucha jest świetną formą ruchu dla kobiet w ciąży! Regularne ćwiczenia pomagają w głębokim i regularnym oddychaniu (niezbędnym przy porodzie), wzmacniają i uelastyczniają obszar miednicy, a także zwiększają ruchomość w stawach biodrowych, zmniejszają bóle pleców, niwelują opuchnięcia nadgarstków oraz skurcze łydek. W trakcie tańca poprawia się przepływ krwi przez łożysko. Zmniejsza się też ryzyko powstawania rozstępów.

7. Taniec brzucha poprawia krążenie oraz zmniejsza ryzyko powstawania zaparć.

8. Taniec brzucha pomaga w zmniejszeniu dolegliwości związanych z bolesnym miesiączkowaniem.

9. W trakcie tańca w ciele zaczynają wydzielać się endorfiny, tzw. hormony szczęścia - czy tego chcesz, czy nie, nie masz wyboru, po prostu musisz być szczęśliwa :)

10. Taniec brzucha raczej nie jest aż tak wysiłkową formą ruchu, jest odpowiedni dla kobiet w każdym wieku i z każdym typem sylwetki. W dodatku nie potrzebujesz partnera - tańczysz kiedy chcesz i jak długo masz na to ochotę!
fot. Dariusz Olejko


Na mojej drodze tanecznej najważniejsze jednak były te drobne zmiany, które z czasem zaczęły stawać się bardzo widoczne. Pozwoliłam je sobie nazwać zmianami duchowymi, bo działy się na poziomie serca i sposobu patrzenia na siebie, na innych i na cały świat.

1. Taniec brzucha uczy samoakceptacji. Dodatkowy kilogram do przodu nie jest już tragedią - bardziej liczą się możliwości ciała, niż jego wygląd. Twoje kompleksy zaczną powoli mieć coraz mniej do powiedzenia.

2. Taniec brzucha uczy cierpliwości i wytrwałości w działaniu. To prawdziwa lekcja pokory - zaczynasz dostrzegać, że zmiany wymagają czasu i sporego nakładu pracy. Nie staniesz się tancerką po kilku zajęciach, ale jeśli dasz sobie (i zajęciom) szansę, zobaczysz po czasie ogromne zmiany.

3. Taniec brzucha daje satysfakcję. I to dużo satysfakcji! Możesz mieć satysfakcję ze swoich występów; z ruchu, który nareszcie udało Ci się opanować; a także z samego faktu, że podjęłaś się nauki tego trudnego tańca!

4. Taniec brzucha sprawi, że zaczniesz z podziwem patrzeć w lustro, spoglądasz bowiem na prawdziwą księżniczkę tańca!

5. Poznasz nowych ludzi, którzy zrozumieją Twoją pasję, bo...dzielą ją z Tobą!

6. Taniec brzucha pozwoli Ci w zdrowy sposób odreagować stres! Zamiast sięgać po papierosa, zaglądać do kieliszka, czy wzywać czekoladę na pomoc - włącz muzykę i rzuć się w wir tańca. Poczujesz się znacznie lepiej, obiecuję.

7. Staniesz się inną kobietą. Pewną siebie, zmysłową, świadomą swojej kobiecości i wynikających z niej cech. Twoja seksualność to Twoja siła - a nie, jak przez wieki wmawiano wszystkim kobietom, powód do wstydu.

8. Zaczniesz dbać o siebie. Magię, którą roztaczasz wokół siebie podczas zajęć, będziesz chciała także przenieść w życie codzienne. Możliwe, że zmienisz garderobę, a makijaż będzie nie tylko na specjalne okazje - dla Ciebie każda chwila będzie specjalną okazją...

9. Nauczysz się czegoś nowego - zgłębisz zakamarki obcej kultury, by móc z niej czerpać i wziąć coś w sam raz idealnego dla Ciebie...

10. Przeżyjesz przygodę życia! Od chwiejnych kroków na pierwszych zajęciach po dumny ukłon na ogromnej scenie...Światła reflektorów, gromkie brawa, jeszcze buzująca w ciele adrenalina...I ta duma, że publiczność prosi o bis Ciebie, właśnie Ciebie.

fot. Adam Korzeniowski

czwartek, 5 lutego 2015

Błękitna Laguna - makijaż oka na występ

Hej, szykujecie się na występ? 
Często organizatorzy dają nam bardzo mało czasu na przygotowanie się. 
Z tego też powodu, chciałabym Wam przedstawić jeden z moich ulubionych makijaży nakładanych na występ - Błękitna Laguna. Całkowite nałożenie tego makijażu powinno zająć Wam około 15 minut, więc jest to wersja dla niecierpliwych i dla tych, które mają naprawdę mało czasu, a chcą efektownie wyglądać :)


Będziecie potrzebować:
  • cień do powiek w kolorze złotym
  • cień do powiek w neonowym błękitnym kolorze
  • kredka do oczu w neonowym błękitnym kolorze
  • kredka do oczu w chabrowym kolorze
  • kredka do oczu (lub cień) w kolorze srebrnym
  • czarny tusz do rzęs
  • czarny eyeliner w pędzelku
  • (opcjonalnie) baza pod tusz do rzęs 
Mój mały zestaw 
Nie wliczam do listy ani podkładu, ani korektora, różu, pudru itp., ponieważ skupiamy się na makijażu samego oka. Nie korzystam ze sztucznych rzęs.

Ok, wszystko gotowe? Zaczynamy!
1. Przed nakładaniem kolorowego makijażu, rozprowadzamy na twarzy nawilżający krem, a następnie podkład - pamiętajcie, aby był dopasowany do Waszej cery. Muśnijcie kości policzkowe kuleczkami brązującymi, by nieco wymodelować twarz. "Przypudrujcie nosek" i możemy zabierać się za to, co najważniejsze - oczy. :)
Uwaga! Nie nakładajcie makijażu scenicznego na stary makijaż. Zmyjcie wszystko, zanim zabierzecie się do dzieła.


2. Aby pogrubić rzęsy, jeszcze przed nakładaniem kolorów, używam odżywki do rzęs z Eveline: Advance Volumiere 3w1. Po nałożeniu, kosmetyk nieco zasycha i stanowi wspaniałą bazę pod tusz!


3. Nałóżcie na całą powierzchnię powieki cień w kolorze złotym. By uzyskać mocny efekt, nakładam kilka warstw. Nie ograniczam się tylko do powieki. Cień nakładam w rejonie całego oka, aż pod same brwi.


4. Używając srebrnej kredki do oczu (ta jest bardzo uniwersalna, bo łatwo się rozciera), rozświetlam wewnętrzną część oka. Nie żałujcie sobie - niech makijaż będzie widoczny.


5. Błękitną neonową kredką do oczu, podkreślcie dolną linię powieki - mam na myśli szczególnie linię wodną powieki.


6. Używając błękitnego cienia do powiek, rozprowadźcie kolor na około 3/4 długości powieki. Nałóżcie kolor także nieco powyżej górnej powieki. Wewnętrzną stronę oka zostawcie w kolorze złotym i srebrnym.


7. Chabrowa kredka w dłoń! Zaznaczcie nią linię dolnej powieki - od części zewnętrznej do maksymalnie 1/4 długości. Muśnijcie też od dołu górną powiekę.


8. Tą samą chabrową kredką narysujcie kreskę delikatnie unoszącą się ku górze (w stronę brwi). Kolor nałóżcie także na zewnętrzną część górnej powieki, tak aby nie pokryć całkowicie wcześniej nałożonego koloru błękitnego.










9.Pora na eyeliner! Pociągnijcie zgrabną linię w kierunku brwi - najlepiej po śladzie kredki chabrowej. Narysujcie także linię (nieco cieńszą) wzdłuż całej długości górnej powieki. Pamiętajcie, by malować jak najbliżej linii rzęs i nie zakryć przepięknych barw cieni do powiek. Teraz możecie nieco pogrubić dolną linię, aby delikatnie zaczynała nachodzić na dolną powiekę po zewnętrznej stronie.


10. Pora na tusz do rzęs i....jesteśmy gotowe! Na występ nakładam zawsze kilka warstw tuszu pogrubiającego. W osiągnięciu zamierzonego rezultatu pomaga mi wcześniej nałożona baza pod tusz. Muśnijcie usta szminką lub błyszczykiem i możecie ruszać na scenę!


Mam nadzieję, że post okazał się przydatny :) Poniżej efekt końcowy!



Makijaż wspaniale nadaje się do niebieskich oczu. Zastanawiacie się, czy Wam też będzie pasował? Ten sam makijaż na zielonych lub brązowych oczach: