sobota, 15 listopada 2014

Szaleństwo myśli przed pierwszym występem

Chodzisz na zajęcia z tańca brzucha. Gdy tańczysz, oglądasz siebie w lustrze.

- Nooo, idzie mi nawet nieźle - mówisz sama do siebie.

Nawet pozwolisz sobie czasem na uśmiech do Twojego roztańczonego odbicia.

Ta idylla trwałaby w nieskończoność, gdyby nie Twoja ukochana instruktorka, która pewnego dnia przychodzi na zajęcia i oznajmia wszystkim radośnie, że za miesiąc występujecie.
Nagle czar pryska. Milion myśli na minutę.



- Ale ja się boję!
 Ja też!
Pamiętasz, jak się bałaś pierwszy raz iść sama do szkoły? Pamiętasz, jak pierwszy raz zostałaś w domu sama? Pamiętasz, jak podchodziłaś do matury? Jak wzięłaś udział w rozmowie kwalifikacyjnej? Wtedy też towarzyszył Ci strach, a jednak sama dobrze wiesz, że te sytuacje nie były warte tak silnych emocji. Trema jest rzeczą naturalną, oznacza, że Ci zależy. Nie unikaj jej, ale oswój się z nią i zaprzyjaźnij - niech ona motywuje Cię do dalszych treningów...

- W co się ubiorę?
W to, w czym czujesz się dobrze! Jeśli tańczysz zespołowo, postaraj się dopasować do wymogów grupy, ale też nie zmuszaj się do niczego. Pamiętaj, że wychodzisz na scenę i emanujesz pewnością siebie - Twój strój nie może podkopywać Twojej wiary w to, że wyglądasz zjawiskowo. Poświęć sobie kilka chwil przed lustrem, przymierzaj różne ubrania, spróbuj w nich potańczyć, zobacz jak się w nich czujesz... Brakuje Ci szałowych bluzek, a Twój portfel zdecydowanie odmawia współpracy? Przeszukaj Allegro, wybierz się do sklepów z odzieżą używaną - gwarantuję, że z pewnością znajdziesz coś, co się nada na występ - i to w rozsądnej cenie! Nie bój się stosować niecodziennych dodatków, przecież nie tańczysz w domu w przedpokoju, wystąpisz na scenie!

- Tak prędko? Nie jestem gotowa!
I wiesz co?
Nigdy nie będziesz "gotowa".
Po wielu latach mozolnych treningów, zawsze znajdziesz coś, co może być zrobione lepiej. Taka prawda, że uczysz się przez całe życie i nigdy nie kończysz tego procesu. Szlifowanie umiejętności to prawdziwie szlachetne zajęcie, jednak ile więcej radości możesz dać, dzieląc się swoją pasją z innymi, przenosząc publikę na chwilę do świata baśni...

- Trzeba się umalować?
Tak. Nawet jeśli jesteś "silną, niezależną kobietą" i nie masz zamiaru malować się dla uciechy męskiej publiczności, to wiedz, że pod wpływem reflektorów, Twoja twarz stanie się zwyczajnie niewidoczna, biała i rozmyta. Nie mówiąc już o tym, że na zdjęciach będziesz jeszcze mniej wyraźna.
Po prostu, zrób to chociażby dla samej siebie. Podpowiadam - sam tusz do rzęs raczej nie zalicza się pod makijaż sceniczny. Jeśli nigdy wcześniej tego nie robiłaś, podejrzyj kilka tutoriali w sieci, lub zapytaj swoją instruktorkę o porady.


- Jednak wcale nie czuję się w tym taka dobra.
Pojawia się wyzwanie i nagle pewność siebie spada, co?
Też znam to uczucie.
Tańcząc przed lustrem, dla samej siebie, nie zależy Ci tak bardzo na tym, czy dobrze wychodzisz, czy aby na pewno każdy krok jest perfekcyjny...Ale wychodząc na scenę, zaczynasz się martwić, jak Cię odbiorą, czy dobrze wypadniesz? Moja najprostsza rada - po prostu trenuj, ćwicz, szlifuj ruchy. Wkrótce zobaczysz, że Twoja praca nad sobą się opłaci - a Ty będziesz się dużo mniej martwić o to, jak wypadniesz. W końcu tyle czasu temu poświęciłaś, nie może się nie udać!

- A co jak zobaczą mnie znajomi?
Czas się zatrzyma i świat się zawali. Brzmi głupio? Skoro już wiesz, że nic się takiego nie wydarzy, to czego właściwie się obawiasz? Ale powiem Ci z doświadczenia - nawet jeśli ujrzy Cię ktoś, kogo znasz - będzie zachwycony Twoimi umiejętnościami! Pamiętaj, jeśli zawsze będziesz się przed wszystkimi ukrywać, to będziesz ograniczać wyłącznie siebie! Przełam tremę, podziel się tańcem, a być może staniesz się inspiracją dla kogoś, kogo znasz, by podążać drogą swojej pasji, tak jak Ty to robisz...

- Nie pamiętam kroków po drugiej zwrotce...
A wiesz, najciekawsze jest to, że ja też czasem zapominam kroków! Na scenie tak to bywa - czasem tańczysz jak robot - pewnie ze strachu - że zasuwasz ze wszystkimi krokami, tak mechanicznie, że w zasadzie bez udziału myślenia. Twoje ciało tańczy za Ciebie. Innym razem wychodzisz na scenę i Twój przepiękny układ trafił szlag, bo nagle masz w głowie pustkę. Co wtedy pozostaje? Improwizacja! Ale gdy tańczysz grupowo, to jest troszkę inaczej - jeśli nie chcesz mieć nieprzewidzianej partii solowej podczas występu z zespołem, trenuj choreografię kiedy tylko możesz. Zapamiętaj charakterystyczne elementy choreografii, niech prowadzą Cię one na zasadzie skojarzeń do następnych kroków. A przede wszystkim - nie stresuj się! Weź wszystko na luzie i spokojnie - zobaczysz, że będzie dobrze!
Obiecuję :)



czwartek, 2 października 2014

Pierwszy krok ku wielkiej podróży




Ooo tak. Zaczęło się. Stworzyłam bloga. Postawiłam pierwszy krok.

Tak naprawdę, pierwszy krok postawiłam ładnych parę lat temu, kiedy stwierdziłam - bez jakiegoś głębszego namysłu, że idę na zajęcia z tańca brzucha.
A zatem poszłam.
Uzbrojona w brzęczącą chustę prosto z Allegro, wkroczyłam boso na salę. W asyście Mamy, bo przecież każda szanująca się nastolatka zawsze musi mieć ze sobą kogoś do towarzystwa.
Zaczęła grać muzyka, jakiej nie słyszałam nigdy przedtem. Głośne, wrzynające się w uszy instrumenty, cała gama bębnów i nietypowych rytmów, do tego głos śpiewaka, który z pewnością ominął kilka lekcji wokalnych. 
Tempo było szybkie. Nie rozumiałam wielu kroków, nogi plątały się pode mną. Umysł tańczył, ale stopy nie czuły tej muzyki. Ale mimo to... podobało mi się!
fot. Aleksandra Czyżewska


Na koniec, usłyszałam, że robię bardzo ładne shimmi. 
Te słowa wiele mi dały. Nie jestem taka beznadziejna. Umiem shimmi. 

Wyszłam z zajęć. 
I już wiedziałam, że na pewno wrócę.
Wracałam. Regularnie przez cztery miesiące chodziłam na zajęcia. Odkładałam swoje skromne kieszonkowe lub to, co zarobiłam, by móc uczęszczać na zajęcia. I nagle stało się!

- A może któraś z Was odważy się na występ solowy?

Wyszłam przed szereg. Tylko ja. Czułam, że mogę i że potrafię. Przecież ćwiczyłam przed lustrem tyle czasu. Jak nie teraz, to kiedy? 
Jeszcze nie miałam swojego stroju. Nie miałam nawet żadnej muzyki. Ale poprosiłam o pomoc i uzyskałam ją. Kupiłam w sklepie indyjskim swój pierwszy strój. Długa czarna spódnica i bluzka z cekinami w kształcie motyla, chyba bardziej w stylu bollywood.
fot. Pamela Tlałka

Czekałam, aż mnie zapowiedzą i włączą mi muzykę do tańca. Z tej całej tremy, myślałam, że zemdleję. Moje nogi zaczęły się dziwnie trząść. To samo czułam w rękach. Wtedy nie znałam tego uczucia. To adrenalina.
3 i pół minuty tańca, które na treningu w domu wlokły się w nieskończoność, nagle mignęły mi szybko - jak pstryknięcie palcami. Brawa i gratulacje. Dziwna ulga. To już! Już po wszystkim.
Ale wtedy wiedziałam, że to dopiero początek.
Początek prawdziwej przygody z tańcem brzucha.



Z tego miejsca, życzę wszystkim, którzy właśnie zaczęli zajęcia z tańca orientalnego - dużo radości i dużo cierpliwości. Nie martwcie się, wszystko przychodzi z czasem. Czerpcie radość z faktu, że tańczycie. Technika przyjdzie sama. Najważniejsza w tańcu jest jego dusza.

Nakaya